21 grudnia, 2024

wzoryikolory.pl

kolory życia codziennego

Stadion Narodowy eksplodował radością. „Koniec! Koniec! Koniec!”

Stadion Narodowy eksplodował radością. "Koniec! Koniec! Koniec!"

Kiedy w 88. minucie Sebastian Mila wbiegł w pole karne i płaskim strzałem pokonał Manuela Neuera, mogliśmy być pewni, że na naszych oczach napisała się historia. Reprezentacja Polski pierwszy raz w historii pokona Niemców. Skazywana na pożarcie reprezentacja Polski pokona mistrzów świata. – Nikt nam tego już nie wydrze! – ekscytował się komentujący mecz w Polsacie Mateusz Borek.

Ale pewni sukcesu byli też już piłkarze. Na 30 sekund przed końcem spotkania Robert Lewandowski postanowił nawet ośmieszyć gwiazdę Realu Madryt – Toniego Kroosa – zagrywając mu piłkę między nogami. Kapitan reprezentacji Polski tylko uśmiechnął się w kierunku przeciwnika, a i tak wielka wrzawa na stadionie stała się jeszcze bardziej donośna. – Koniec! Koniec! Koniec! Wygrywamy z mistrzami świata 2:0! To się dzieje na naszych oczach, to jest prawda! A Joachim Loew jeszcze w szoku! – krzyczał Borek, kiedy sędzia – Pedro Proenca – gwizdnął ostatni raz.

Dekadę temu drużyna Adama Nawałki dokonała rzeczy wielkiej. Reprezentacja Polski pierwszy raz w historii pokonała Niemców, którzy kilka miesięcy wcześniej zostali mistrzami świata. Ale nie tylko dlatego tamto spotkanie było wyjątkowe.

Prawdą jest, że to był mecz założycielski tej kadry.

Wtedy narodziła się drużyna, która dała tyle radości i doszła do ćwierćfinału mistrzostw Europy – powiedział nam Mila, czyli jeden z głównych bohaterów pamiętnego wieczoru na Stadionie Narodowym.

Nawałka: Stawiano na nas krzyżyk

To zwycięstwo wielkie, jedno z największych w naszej historii, ale jednocześnie w ogóle nieoczekiwane. Bo tylko niepoprawni optymiści wierzyli, że drużyna Nawałki ogra Niemców.

Nie tylko dlatego, że trzy miesiące wcześniej zespół Loewa pokonał Argentynę w finale mundialu, a rundę wcześniej rozbił jego gospodarza – Brazylię – aż 7:1. Bo sukcesy Niemców to jedno, a sytuacja reprezentacji Polski to drugie.

W ostatnich latach – mimo w większości nieudanych turniejów – nasi piłkarze dawali powody do radości.

Przed meczem z Niemcami kadra była jednak w czarnym punkcie, a kibice prawdziwie jej nie kochali. Bo jak kochać reprezentację, która ostatnie dobre momenty miała za czasów Leo Beenhakkera i kwalifikacji do Euro 2008?

Do meczu z Niemcami podchodziliśmy jako zespół, który nie zagrał na mundialach w RPA i Brazylii, a Euro 2012, które współorganizowaliśmy z Ukrainą, było dla nas sportową klapą.

Wszystko to pociągnęło nas aż na 70. miejsce w rankingu FIFA. Wydawało się, że szuramy po dnie. Druga kadencja Beenhakkera okazała się nieporozumieniem, z kadrą nie poradzili sobie jego następcy: Franciszek Smuda i Waldemar Fornalik.

  • Duże wątpliwości były też wokół Nawałki, bo kiedy opinia publiczna nalegała na zagranicznego selekcjonera, ówczesny prezes PZPN – Zbigniew Boniek – uparł się na trenera Górnika Zabrze.
  • Trenera, który pracę z kadrą zaczął od czterech zwycięstw w ośmiu meczach, pokonując jedynie ligową kadrę Norwegii (3:0), Mołdawię (1:0), Litwę (2:1) oraz Gibraltar (7:0).

Ostatnie zwycięstwo odnieśliśmy już w kwalifikacjach do Euro 2016, w których naszymi rywalami byli też Niemcy, Irlandia, Szkocja oraz Gruzja.