16 września, 2024

wzoryikolory.pl

kolory życia codziennego

Kazimierz Deyna – 35 lat temu opuścił nasz świat

Kazimierz Deyna - 35 lat temu opuścił nasz świat

Swoim autem wpadł na stojący samochód przednią prawą stroną. Miał zapięte pasy, ale to mu nie pomogło. Przednia część samochodu została zmiażdżona aż do fotela kierowcy. Tak 35 lat temu w tragicznym wypadku zginął legendarny Kazimierz Deyna.

W tym artykule dowiesz się o:

  1. Na sześciopasmowej autostradzie I-15, na północ od Miramar Road stał samochód ciężarowy Ford F-600.
  2. Samochód zepsuł się, więc kierowca zostawił go prawidłowo na prawym skrajnym pasie (awaryjnym), zapalił żółte pulsujące światła i poszedł szukać pomocy.
  3. Było już po północy. Drogę w tym miejscu, w pobliżu skrzyżowania, oświetlały latarnie. Niewielki ruch, żadnych nadzwyczajnych okoliczności.

Maksymalna prędkość na tym odcinku drogi wynosiła 55 mil, czyli około 90 kilometrów na godzinę. Kazimierz Deyna znacznie tę granicę przekroczył. Może zasnął, może migające miarowo żółte światła ostrzegawcze trucka wziął za jakieś inne. Jechał tak, jakby nic nie stało mu na drodze.

  1. Deyna zginął na miejscu. Była godzina 1:25 w nocy.
  2. Coroner Charles Kelly napisał w raporcie, że przyczyną śmierci były liczne obrażenia głowy, klatki piersiowej, a w ślad za nimi także i wewnętrzne.
  3. Urazy były tak liczne i widoczne, że Deyna musiał zostać pochowany z zabandażowaną głową.

Zidentyfikowano go na podstawie prawa jazdy, oraz okolicznościowego sygnetu, który otrzymał od prezydenta San Diego Sockers po zdobyciu kolejnego halowego tytułu mistrza Stanów Zjednoczonych. W bagażniku wiózł 22 piłki, którymi tego dnia prowadził trening z małymi chłopcami.

Pogrzeb

Był dobrym i lubianym człowiekiem. Nie wytrzymał zmian w swoim życiu, które zaszły po zakończeniu przez niego kariery. Nie potrafił robić nic innego poza grą. Tylko uczenie dzieci dawało mu satysfakcję. Powtarzał wielokrotnie: -Mam w życiu jedno marzenie. Kiedy już dobrze się ustawię w tej Ameryce, wrócę do Polski i założę szkółkę piłkarską dla dzieci.

Po jego śmierci żona zawiadomiła kogo się dało. Kazimierz Deyna był wybitnym piłkarzem, jednym z najlepszych w historii światowego futbolu. Docenili to związani z soccerem Amerykanie, którzy licznie zjawili się na uroczystościach.

Byli przedstawiciele władz miasta, Amerykańskiej Federacji Piłkarskiej, szefowie i piłkarze San Diego Sockers oraz klubów, gdzie „Kaka” zajmował się młodzieżą.

  • Zabrakło natomiast – poza garstką miejscowej Polonii – tych, na których można i trzeba było liczyć.
  • Nie pojawił się żaden piłkarz (a było ich sporo w USA, Kanadzie i Europie Zachodniej), z którymi „Kaka” grał w Legii i w reprezentacji.
  • Nie zjawili się wysłannicy licznych klubów polonijnych.

Legenda

Kazimierz „Kaka” Deyna był wybitnym piłkarzem, gwiazdą reprezentacji, warszawskiej Legii oraz amerykańskiej drużyny San Diego Sockers. Gracza, który wszedł na światowe piłkarskie salony bez żadnych kompleksów i z miejsca zyskał szacunek przeciwników i podziw kibiców.

Był, jest i będzie ikoną zarówno narodowej drużyny, jak i Legii Warszawa, z którą odnosił największe sukcesy w piłce klubowej.

Po ukończeniu przez niego trzydziestego roku życia, ówczesne władze państwowe pozwoliły mu wyjechać za granicę. Zdecydował się na Manchester City, gdzie czas spędzony musiał zaliczyć do średnio udanych.

I pomyśleć, że na początku lat 70 napływały dla „Kaki” oferty z Włoch, Niemiec i Hiszpanii. Chciał go przecież nawet wielki Real Madryt – marzenie jego dzieciństwa.

W tamtym okresie jednak piłkarzom było bardzo trudno opuścić nasz kraj, by mogli kontynuować swoją karierę za granicą.

Po mistrzostwach Świata w 1974 roku, w których Polska zajęła 3. miejsce, Deyna został wybrany trzecim piłkarzem na świecie według tygodnika „France Football”.

Po Deynie pozostały tylko wspomnienia i żal, że po zawieszeniu butów na kołku nie poszedł inną drogą. Jeszcze dziś pewnie pokazałby młodym nie jedno zagranie.

Był wielkim reżyserem, architektem poczynań ofensywnych zespołów, w których występował. Jako kapitan był charyzmatycznym przywódcą przede wszystkim reprezentacji Polski.

Wojciech Ślusarczyk, RetroFutbol.pl

Oglądaj mecze reprezentacji Polski w Pilocie WP (link sponsorowany)