23 listopada, 2024

wzoryikolory.pl

kolory życia codziennego

Problemy europejskiego raju wakacyjnego: wojna z mafią [REPORTAŻ]

Problemy europejskiego raju wakacyjnego: wojna z mafią [REPORTAŻ]

W sierpniowy niedzielny poranek ok. 250 mężczyzn z różnych krajów Afryki Subsaharyjskiej stoi w hali odlotów lotniska na Teneryfie , czekając na odprawę. Dopiero co wsiedli na drewnianą łódź na afrykańskim wybrzeżu — zwykle w Mauretanii lub Senegalu — i przebyli setki kilometrów w kierunku hiszpańskiego archipelagu.

Większość z nich dotarła na El Hierro — najmniejszą z Wysp Kanaryjskich, a obecnie punkt zapalny kryzysu polityki migracyjnej . Stamtąd grupa popłynęła promem na Teneryfę, do ośrodka recepcyjnego Las Raices, tuż obok pasa startowego lotniska. Podróż nadal trwa. Następny przystanek: Madryt. Przed bramkami pracownik organizacji pozarządowej Accem cierpliwie odpowiada po francusku na wszystkie pytania podróżnych.

Niektórzy wyglądają na bardzo zmęczonych. — Dopiero o trzeciej nad ranem dowiedzieli się, że ich samolot odlatuje dzisiaj — mówi przedstawiciel organizacji pozarządowej.

W ostatnich dniach i tygodniach takie sceny są regularnym zjawiskiem na głównych lotniskach Wysp Kanaryjskich. Podczas gdy liczba migrantów na łodziach na innych głównych szlakach spada, archipelag przeżywa boom: do połowy sierpnia przybyło ok. 21 tys. osób. To o 148 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. I nie widać, aby sytuacja miała się zmienić — wręcz przeciwnie.

Hiszpańska prasa podała ostatnio, że 70 tys. migrantów czeka w samej Mauretanii na kolejną okazję, by wsiąść na statek płynący na Wyspy Kanaryjskie. Służby bezpieczeństwa powiedziały w rozmowie z „Welt am Sonntag”, że do końca roku na El Hierro spodziewanych jest łącznie 80 tys. przybyszów.

Wyspy już teraz nie są w stanie poradzić sobie z przyjmowaniem kolejnych grup migrantów , dlatego też ludzie są ewakuowani tak szybko, jak to możliwe. Procedura i duża liczba przybywających przyprawiają urzędników bezpieczeństwa o coraz większy ból głowy — nie tylko w Hiszpanii, ale także w Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej Frontex .

Na Wyspach Kanaryjskich nawet pracownicy organizacji humanitarnych mówią: „dzieją się dziwne rzeczy”. Na Teneryfie hiszpański policjant zajmuje miejsce w barze El Bunker. Zgodził się na spotkanie pod warunkiem, że jego nazwisko nie zostanie ujawnione. Sam pełnił służbę na El Hierro, zarówno w porcie La Restinga, jak i w wiosce w San Andres, która służy jako pierwszy obóz recepcyjny — i jako cela zatrzymań.

  1. Kiedy łódź wpływa do portu lub zostaje tam odholowana przez ratowników morskich, najpierw sprawdza się, czy pasażerowie potrzebują pomocy medycznej po przeprawie, która może potrwać do dziewięciu dni. Zdarza się to często, a na pokładzie zawsze znajdują się ciała .
  2. W lipcu do portu przybyło dwuletnie dziecko. Wciąż żyło. Zmarło w szpitalu. Gorzej niż kiedyś Ci, którzy są sprawni, są aresztowani za nieuregulowane przekroczenie granicy.

Po przewiezieniu do obozu w San Andres policja i urzędnicy Frontexu rejestrują nazwiska i narodowości osób. — Niektórzy mają dokumenty, inni nie. Ale to tak naprawdę nie ma znaczenia. Ktoś mówi „jestem Ali Kringkring z Sierra Leone”, a my to odnotowujemy — tłumaczy funkcjonariusz.

— Nie możemy sprawdzić tych informacji ani porównać pobranych odcisków palców ze względu na ochronę danych. I musimy wypuszczać ludzi po maksymalnie 72 godz. — dodaje. Do tego czasu wszyscy złożyli wniosek o azyl, po konsultacji z prawnikami. Oznacza to, że ich pobyt w UE jest na razie uregulowany : hiszpańskie władze skontaktują się z nimi z zaproszeniem na rozmowę w sprawie azylu.

— Albo i nie — mówi funkcjonariusz. — Większość z nich po prostu wyjeżdża z Hiszpanii i składa nowy wniosek o azyl w kraju docelowym — dodaje.

  1. Urzędnik ds. ratownictwa morskiego zgodził się na rozmowę z „Welt am Sonntag” również pod warunkiem zachowania anonimowości.
  2. Na początku poważnego kryzysu w Cieśninie Gibraltarskiej w 2018 i 2019 r., kiedy każdego dnia z Maroka zaczęły przybywać setki łodzi, ministerstwo transportu wyższego szczebla nałożyło ratownikom „kaganiec”.

Politycy nie podejmują żadnych decyzji, które zmieniłyby sytuację. Urzędnicy w porcie La Restinga na El Hierro próbują coś zmienić. Gdy przybywa do nich łódź, urządzenie nawigacyjne jest konfiskowane i sprawdzane. Dane GPS ujawniają, w którym miejscu w Senegalu lub Mauretanii zaczęła się podróż. Stacjonujący tam hiszpańscy policjanci są natychmiast informowani o lokalizacji i próbują rozbić komórki przemytnicze — wraz z lokalnymi siłami bezpieczeństwa.