Wybory we Francji: czy Emmanuel Macron czuje się zagrożony? Czy może to być kolejny brexit? [OPINIA]
Oficjalnie Marie Le Pen porzuciła skrajne formy krytyki Brukseli kultywowane przez jej ojca, Jean-Marie Le Pena, który negował Holokaust i założył jej skrajnie prawicową partię Zjednoczenie Narodowe. Nie opowiada się już za frexitem ani odrodzeniem franka francuskiego. Razem z Jordanem Bardellą triumfowała w wyborach europejskich, m.in. dzięki oszukańczej eurofobii. Dwoje polityków wykorzystało mglistą wiedzę o sprawach Europy nawet wśród proeuropejskiej części francuskiego elektoratu.
Francja „schodzi na psy”. Otoczenie „upokorzonego” Emmanuela Macrona jest zrozpaczone. „Ostatnia wieczerza” Jako Brytyjczyk, który mieszkał we Francji przez 27 lat, mam mrożące krew w żyłach uczucie „deja vu”. Brytyjska prasa brukowa i prawe skrzydło Partii Konserwatywnej przygotowały grunt pod brexitem, prowadząc podobną kampanię oczerniania, kłamstw i bezpodstawnych twierdzeń, że Wielka Brytania rozkwitnie, jeśli uwolni się od ciężaru europejskiego prawa.
Osiem lat po głosowaniu w sprawie brexitu 55 proc. Brytyjczyków uważa, że popełniono błąd, a tylko 31 proc. nadal sądzi, że Wielkiej Brytanii jest lepiej poza Unią Europejską. Co dziwne, brexit — okrzyknięty przez Le Pen ruchem wolnościowym — nigdy nie został wspomniany przez Zgromadzenie Narodowe podczas wyborów europejskich. „Najbardziej znaczące wybory w Europie od dziesięcioleci”.
Wszystko, co musisz wiedzieć o historycznym głosowaniu we Francji [ANALIZA] Najbardziej destrukcyjne głosowanie w 70-letniej historii europejskiego projektu. Niektórzy urzędnicy w Brukseli porównują decyzję Emmanuela Macrona o zwołaniu przedterminowych wyborów parlamentarnych do „momentu brexitu” we Francji. Ich zdaniem ryzykowna decyzja prezydenta o konfrontacji z Le Pen jest równie głupia, jak próba byłego premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona stawienia czoła brexitowcom w referendum w czerwcu 2016 r.
Istnieje niebezpieczeństwo, że francuskie głosowanie — podobnie jak referendum w Wielkiej Brytanii — zamiast zniszczyć zagrożenie ze strony prawicy, po prostu zapoczątkuje lata politycznych i gospodarczych oskarżeń. Porównanie to jest pod jednym względem fałszywe. Z perspektywy Europy francuskie wybory są znacznie ważniejsze. Może to być najbardziej destrukcyjne głosowanie w 70-letniej historii europejskiego projektu.
Europejski manifest wyborczy Bardelli wzywał do zastąpienia opartej na prawie, ponadnarodowej unii „swobodnie uzgodnioną współpracą między państwami członkowskimi, zgodnie z ich interesami i przewagami”. Jest to projekt, którego brytyjscy brexitowcy mogliby bronić, podszywając się pod reformę UE. Jest to odrodzenie starej idei luźnego stowarzyszenia państw, która została odrzucona przez sześciu członków założycieli, w tym Francję, w latach 50. XX w.
W teorii jednolity rynek zostałby utrzymany. W praktyce byłby jednak zniszczony poprzez dopuszczenie preferencji krajowych w rolnictwie i zamówieniach publicznych. Piotr Ibrahim Kalwas: Rozmawiam z francuskimi przyjaciółmi o wyniku wyborów. Mówią, dlaczego wygrała skrajna prawica Le Pen chce przywrócenia granic między krajami UE dla wszystkich obywateli „spoza Schengen” — od brytyjskich i amerykańskich turystów po nieudokumentowanych imigrantów.
To nonsens. Jak można to zrobić bez ograniczania swobody przemieszczania się obywateli UE? Nie można. Bardella chce „oddąć Francuzom ich pieniądze” poprzez obcięcie części francuskiego wkładu do Brukseli. Pomija jednak fakt, że prawnie i konstytucyjnie środki są własnością (zasobami własnymi) UE. Wstrzymanie funduszy UE wymagałoby zmiany francuskiej konstytucji lub aktu prawnego nieposłuszeństwa ze strony przyszłego rządu Bardelli-Le Pen.
Ogromne szkody w krótkim czasie. Przemówienia Bardelli i Le Pen są zasłonione antyunijną propagandą, którą brytyjskie tabloidy przygotowały na brexit. Brexitowcy powiedzieli wiele drobnych kłamstw, ale przynajmniej byli szczerzy co do swojego celu; chcieli opuścić UE. Le Pen i Bardella sprzedają francuskiej opinii publicznej wielkie kłamstwo. Albo dwa wielkie kłamstwa.
Emmanuel Macron na dnie, a skrajna prawica u szczytu. Oto najwięksi zwycięzcy i przegrani tegorocznych wyborów europejskich [ANALIZA]. Drugim jest to, że rząd Zgromadzenia Narodowego mogłoby w jakiś sposób zadekretować te „reformy”. Musiałyby zostać wynegocjowane z 26 innymi krajami lub narzucone nielegalnie. Le Pen i Bardella mogliby wyrządzić ogromne szkody w bardzo krótkim czasie.
W obliczu skrajnie prawicowego rządu Macron zachowałby konstytucyjne uprawnienia w zakresie Europy, polityki zagranicznej i obrony. Nie mógłby jednak zmusić Zgromadzenia Narodowego ze skrajnie prawicową większością do znalezienia pieniędzy na wsparcie Ukrainy lub poparcia pojawiających się planów ogromnego unijnego programu wspólnych pożyczek na inwestycje wojskowe.
Amputacja brytyjskiej kończyny pozostawiła UE niepełnosprawną. Odejście od projektu europejskiego przez duże i centralne państwo założycielskie, takie jak Francja, może być „śmiertelne” (uzyskując wyrażenie Emmanuela Macrona). Dlaczego więc Macron podjął ryzyko rządu Le Pen-Bardella? Cała złość w Brukseli jest skierowana przeciwko Macronowi, a nie Le Pen. „Chcą zlikwidować Europę, jaką znamy”. Radykałowie mogą wywołać trzęsienie ziemi w UE. „Już by się nie podniosła” [OPINIA].
Oboz Macrona argumentuje, że wcześniej czy później kłamstwa Le Pen musiały zostać skonfrontowane. Wybory europejskie stały się referendum w sprawie Macrona. Chcą, aby wybory krajowe były referendum m.in. w sprawie ukrytego programu Le Pen o Rosji, Ukrainie i UE. Argumenty te były zignorowane podczas kampanii europejskiej. Le Pen i Bardella wiedzą, że większość francuskich wyborców jest w niejasny sposób prounijna. Wiedzą również, że podobnie jak brytyjscy wyborcy, są oni niedoinformowani w kwestii Europy i łatwo ich omamić.